Filmy 2020 kinowe i nie tylko
Filmy 2020 to zbiór i próba krytyki wszystkich nowości filmowych z tego roku. Sprawdź, jakie premiery kinowe miały miejsce w 2020 roku.
Filmy 2020
Filmy 2020 w kinie i na Netflixie. Co warto obejrzeć w domowym zaciszu? Rok 2020 przejdzie do historii ze względu na pandemię koronawirusa i liczne ograniczenia z nią związane. Niestety wielu z nas czekało na premiery kinowe 2020 i musiało obejść się smakiem ze względu na zamknięte kina i przełożone terminy premier. Poniżej prezentujemy więcej informacji na temat premier kinowych i filmów 2020.
Premiery 2020
Premiery 2020? Był to temat dość bolesny zarówno dla miłośników filmu jak i właścicieli sieci kinowych, o kinach studyjnych już nie wspominając. Branża kulturowa, obok restauracyjnej i hotelarskiej, najbardziej ucierpiała na restrykcjach i ograniczeniach wywołanych przez pandemię. Używając metafory filmowej, można powiedzieć, że covid i lockdown miały podobnie katastrofalny wpływ na kulturę, jak kosmici na ludzkość w „Dniu niepodległości” Rollanda Emmericha. Albo ludzkość na kosmitów w „Awatarze” Jamesa Camerona. W szczególności dotyczy to kultury masowej, jednym z podstawowych założeń której jest właśnie jej zbiorowość, czyli dokładne przeciwieństwo powszechnie propagowanej w 2020 postawy „zostań w domu”. Premiera blockbustera, koncert gwiazdy rockowej lub ważny mecz piłkarski – każde tego typu wydarzenie bez hucznej publiczności po prostu traci rację bytu. I nawet te bardziej kameralne, niekomercyjne produkcje filmowe przez rasowych kinomaniaków najchętniej oglądane są jednak na dużym ekranie.
Kino domowe w salonie
Kino domowe kojarzyło się dotąd z wysokojakościową konsumpcją filmów w zaciszu swojego domu lub mieszkania za pomocą odpowiednich narzędzi technologicznych (duży płaski ekran, solidne głośniki itd.). W 2020 to pojęcie stało się o wiele bardziej dosłowne, bowiem kino, nagle nieobecne w życiu publicznym, siłą rzeczy musiało całkowicie się przenieść do domów koneserów, czy też zwyczajnych filmożerców. Oprócz kwestii oczywistych, typu zamknięcia kin czy odwołania cyklicznych festiwali filmowych (w tym największych, typu Cannes i Berlinale), restrykcje koronawirusowe dokonały pewnej gruntownej przemiany w podejściu do oglądania nowych filmów. A raczej tę przemianę znacząco przyśpieszyły.
O co tu chodzi? O to, mianowicie, że tradycyjny wzorzec dystrybucji filmowej w czasach przedcovidowych wyglądał generalnie w ten sposób: kino – DVD/Blu-Ray/4K – TV. Jaki film trafi na ekrany kin? Co zobaczymy lub nie zobaczymy w telewizji? Tego typu niuanse zależały od konkretnych krajów i produkcji. Jednak sam w sobie schemat wszędzie był mniej-więcej podobny. Covid-19 to zmienił. Premiery filmów, które miały odbyć się w kinach w 2020, zostały albo przesunięte na późniejsze terminy (niekiedy, gwoli bezpieczeństwa, wielce odległe), albo miały miejsce na niezwykle dziś popularnych platformach mediów strumieniowych typu Netflix, HBO GO, Ipla itd. Niektóre z nich możemy już obejrzeć w sieci, ale są też takie, na które będziemy musieli jeszcze trochę (?) poczekać.
Premiery kinowe 2020
Premiery kinowe 2020 to wątek, który można właściwie podzielić na dwa pod-wątki:
- filmy, które tymczasowo wyświetlano w kinach w przerwach pomiędzy twardym lockdownem;
- filmy, które zostały nakręcone w 2020 roku, ale ze względu na pandemię nie trafiły na ekrany kin planowo, dlatego ich dystrybucję wstrzymano na krótszy lub dłuższy czas.
Polowanie 2020
Z tej pierwszej grupy w pamięci widzów, którzy przy pierwszej okazji pobiegli do kina, pozostał zapewne film „Polowanie”. Jest to amerykańska czarna komedia (bardzo czarna, ani kropli śmietanki), której powstanie świadczy o tym, że nawet w czasach triumfującej poprawności politycznej zdarzają się sporadyczne skoki w bok. Ewidentnie prowokacyjny obraz Craiga Zobela szydzi ze wszystkich świętości tak zwanego ‘współczesnego świata’, który podobno nie uznaje za wiele świętości. Fabuła raczej mało odkrywcza, bo historie o grupce osób, uśpionych i umieszczonych w ekstremalnych warunkach w celu krwawej walki o przeżycie, płodzą się niczym nowe mutacje koronawirusa. „Cube”, „Battle Royal”, „Igrzyska ognia” – motyw sterowanego polowania ludzi na ludzi notorycznie powraca zarówno w niezależnym jak i komercyjnym kinie. Tym razem to jednak ci bardziej „postępowi” i „liberalni” polują na tych rzekomo „zacofanych” i „niepoprawnych”. Ugotowane z dobrze znanych składników, „Polowanie” sprawia pomimo to orzeźwiający efekt dzięki zastosowaniu nieużywanych dotąd przypraw. Mała rzecz, a bawi.
Małgosia i Jaś 2020
„Małgosia i Jaś” (Gretel & Hansel) to z kolei, jak sam tytuł wskazuje, uwspółcześniona wersja klasycznej baśni braci Grimm, z uwzględnieniem aktualnych trendów (stąd odmienna kolejność imion bohaterów). Chodzi tu jednak nie o pełne patosu, feministyczne odczytanie znanej opowieści, lecz raczej o mały, niezależny film grozy (bardziej niż horror). Przepięknie nakręcony, aczkolwiek niezbyt ciekawy z punktu widzenia wymowy ostatecznej. Im bliżej końca, tym bardziej obraz wikła się w zbędną (pseudo)psychologiczną pajęczynę sensów i bezsensów. Natomiast idea, iż rozwój osobisty i życie niezależne wymagają czasem wyzwolenia się z więzów rodzinnych, jest – powiedzmy sobie szczerze – wielce banalna. Warto jednak obejrzeć ten film dla kapitalnej, wizjonerskiej pracy operatora, przymykając oko na mało przekonujący scenariusz.
Tenet 2020
Wielbicielom zagadek, szarad oraz tego wszystkiego, co zwięźle oddaje niezbyt przyzwoite angielskie słówko „mindfuck”, z pewnością przypadnie do gustu najnowszy film Christophera Nolana – „Tenet”. Jeśli w „Incepcji” (która niejednemu widzowi zawróciła w głowie) Nolan wysyłał Leonardo DiCaprio do cudzych snów, to tu mamy do czynienia z popularnym wątkiem pętli czasowej, czyli temporalnych podróży wstecz, aby coś/kogoś naprawić/uratować/zabić. Produkcja ta rozczaruje poszukiwaczy wyluzowanej rozrywki, pełnej efektów specjalnych i wartkiej akcji, ale – co ciekawe – raczej nie przypadnie do gustu także tym, którzy gustują w kinie naprawdę filozoficznym. Pierwsi uznają „Tenet” za film nudny i nazbyt skomplikowany, drudzy z kolei będą kręcić nosem, twierdząc, że wszystko to nieraz już było pokazywane w sposób i głębszy, i ciekawszy. Aczkolwiek odrobinę nadprzeciętni widzowie, zmęczeni bezmyślnymi strzelankami i wyścigami, będą zadowoleni, a może nawet zachwyceni. Wszak „Incepcja” również ostro podzieliła opinię publiczną, a i tak stała się całkiem dużym sukcesem.
Ptaki nocy film i inne
Do jednoznacznie rozrywkowych filmów, pozbawionych wszelkich dalszych aspiracji, należą komiksowe, ale bardzo brutalne (jak na swój gatunek) „Ptaki Nocy” (Birds of Prey) oraz przygodowo-fantastyczny horror Wyspa Fantazji (Fantasy Island). Stawiam te produkcje obok siebie wyłącznie ze względu na wspomnianą rozrywkowość, choć jakościowo mocno się od siebie różnią. Pierwszy film spotkał się z nader przychylną reakcją krytyków, ale finansowo tylko w niedużym stopniu przewyższył koszty realizacji. Natomiast drugi dostał zabójczo negatywne recenzje (nominowano go do anty-nagrody Złote Maliny aż w czterech kategoriach), ale sprzedał się zupełnie przyzwoicie, bo kosztował 7 mln. dolarów, a zarobił prawie 50.
Mogłoby się zdawać, że Emma – klasyczna dziewiętnastowieczna powieść Jane Austen – nie potrzebuje kolejnej ekranizacji. Osiem filmów telewizyjnych (w tym trzy mini-seriale), trzy kinowe (w tym dalece odbiegające od oryginału)… Czy da się powiedzieć w tym temacie coś jeszcze? Otóż okazuje się, że owszem. Adaptacja Autumn de Wilde, która dotąd kręciła głównie teledyski, jest filmem wprost doskonałym pod każdym możliwym względem. Reżyserka z niebywałą zręcznością i nienagannym wyczuciem łączy wierność duchowi książki z gustownie współczesnym podejściem do techniki narracyjnej. Przepięknie ozdabia obraz dawną muzyką angielską, która nadaje całości autentycznego uroku. Zdecydowanie jedno z najbardziej podejść podejść do prozy Austen w historii kina.
Netflix filmy 2020
Netflix filmy 2020 to po części produkcje, które nie zdążyły zarobić wystarczająco pieniędzy w kinach (przez powrót zaostrzeń), zostały więc wykupione przez potężnego sieciowego giganta. W Polsce były to przede wszystkim głośne „365 dni” (ten rzadki przypadek, kiedy niemożebnie słaby film jest jednak lepszy od kompletnie beznadziejnej książki), znacznie poważniejszy „Jak zostałem gangsterem” oraz „Pętla” (o której, jak o każdym w sumie filmie Patryka Vegi, można powiedzieć jedynie, że jest to film Patryka Vegi – take it or leave it). Na temat popularności i atrakcyjności postaci bandyta w kinie światowym i polskim została pewnie napisana już niejedna praca filmoznawcza. Od siebie dodam jedynie, że wybitne wyniki w tej dziedzinie zazwyczaj mają w sobie jakiś pierwiastek… włoski: „Ojciec chrzestny”, „Pewnego razu w Ameryce”, filmy Martina Scorsese. Reszta to filmy albo niezłe, albo kiepskie. No, może z wyjątkiem kina azjatyckiego, ale to już zupełnie inna bajka.
Chciałbym na koniec poświęcić chwilę uwagi filmowi „O wszystko zadbam” (I Care For Everything), nakręconemu przez Jonathana Blakesona. Jest to inteligentnie zwariowana czarna komedia o pułapkach służby zdrowia i opieki, żądzy pieniędzy, bezwzględności systemów społecznych oraz… mafii rosyjskiej. Szalony koktajl gatunków i emocji, z przewagą cynicznej satyry i całkiem krwawego thrillera. Bezwstydnie jednowymiarowa rozrywka – owszem – ale niegłupia i naprawdę zabawna. W dodatku świetnie się wpisuje do aktualnej rzeczywistości i bezczelnie wyśmiewa naiwne nadzieje, które niekiedy zbyt pochopnie pokładamy w tych, którzy – teoretycznie – mają nas leczyć i chronić. Byłby to bardzo smutny film, gdyby nie był taki śmieszny. A to generalnie całkiem dobre podejście do życia, nieprawdaż?